czwartek, 20 listopada 2014

Rozdział VI

Mystic Falls, 1864


Zastanawialiście się kiedyś jak to jest, gdy ktoś ściga was od wielu lat i nadal nie daje za wygraną? A wy nie chcecie spotkać się z tym kimś, bo wiecie, że to spotkanie źle się skończy. Dlatego uciekacie, nawet jeśli oznacza to udawanie kogoś, kim nie jesteście.
Ja właśnie tak robiłam. Uciekałam przed własną rodziną, byleby nie dopuścić do spotkania. Chciałam dotrzymać obietnicy złożonej dawno, jakby w innym życiu. Miałam dać im spokój i tak też zrobiłam. Pochowałam Trevora w lesie niedaleko miejsca, w którym się zatrzymywaliśmy w 1450 i odjechałam. Problem tylko, że nagle moja cudowna rodzina zechciała spotkać się ze mną. Znaleźli mnie już parę tygodni później. Pogrążona w rozpaczy po stracie ukochanej osoby nie trudziłam się z zacieraniem śladów swojej obecności. Zabijałam niewinne osoby, zostawiając ciała na drogach i strasząc okolicznych mieszkańców. Wyłączyłam uczucia, nie pozwalałam sobie czuć czegokolwiek oprócz rozpaczy. Stałam się potworem, którego wymyśliłam aby zahipnotyzować rodzinę. Podobało mi się to i wcale nie zamierzałam z tego rezygnować. W tamtym momencie nic nie było dla mnie istotne. Nie dbałam o to, czy ktoś odkryje kim jestem, czy ktoś przyjdzie mnie zabić. Liczyła się tylko żądza krwi. W takim właśnie stanie znalazła mnie Elena. Podróżowała sama, rozdzielając się z pozostałymi członkami rodziny. Jak powiedziała, chcieli mnie szybciej znaleźć, a mogli to zrobić jeśli działali w pojedynkę. Gdy siostra odkryła gdzie jestem chciała ze mną porozmawiać, wyjaśnić mi wszystko. Ale ja już nie chciałam jej znać. Nie po tym, jak zabiła jedyną osobę, która była dla mnie ważna, dla której ja byłam ważna. Nie chciałam jej zabić, mimo ze początkowo wydawało mi się to najlepszą zemstą. Ale była moja siostrą i dlatego nie mogłam jej zabić. Przez wzgląd na to, jak żyłyśmy parę wieków temu. Dlatego odprawiłam ją i zaczęłam uważać na to, żeby mnie nie znaleźli,jednocześnie będąc blisko. Cały czas niektórzy próbowali uzyskać władzę chcąc zranić, albo nawet zabić moją rodzinę. Dlatego uciekałam od nich i pilnowałam ich w jednym czasie, w czym od około wieku pomagała mi dwójka wampirów, których przemieniłam.
Tak właśnie trafiłam do Mystic Falls. Przyjechałam do tego małego miasta w Wirginii prawie rok temu udając sierotę, która odziedziczyła majątek po swoich rodzicach. Zatrzymałam się u jednej z rodzin i miałam mieszkać z nimi, dopóki moja rezydencja nie zostanie wybudowana. W sumie nie było w tym nic złego, tylko że ja nie miałam doczekać końca budowy. Miałam wyjechać zanim ktokolwiek zauważy, że się nie zmieniam, że mimo upływu lat wciąż pozostaję taka sama.
- Czy byłabyś, pani, tak łaskawa i dałabyś zaprosić się na spacer?- z rozmyślań wyrwał mnie głos syna mojego gospodarza. Aleksander Fell, wysoki blondyn o zielonym oczach, stał przede mną i wyciągał rękę w moją stronę. Z delikatnym uśmiechem podałam mu dłoń i wyszliśmy na dwór. Skierowaliśmy się w stronę centrum miasteczka, początkowo wymieniając zdawkowe komentarze o pogodzie, po chwili jednak Aleksander poruszył swój ulubiony temat. Mężczyzna pomagał ojcu w prowadzeniu ksiąg rachunkowych i potrafił mówić tylko o tym. Ile kosztuje owies dla koni, jak dużo pieniędzy dostaje służba albo dlaczego w tak niebezpiecznych czasach i w obliczu zbliżającej się wojny ceny rosną. To były główne problemy poruszane w naszej rozmowie, a raczej monologu Aleksandra. Próbowałam od czasu do czasu zmienić temat lub wtrącić co ja myślę o tym wszystkim, jednak towarzyszący mi blondyn był z typem mężczyzny, dla którego kobieta jest po to, żeby mu usługiwać lub słuchać jego spostrzeżeń nie wypowiadając własnego zdania. Już jakiś czas temu postanowiłam, że zanim będę stąd wyjeżdżać pokażę mu swoją prawdziwą twarz i udowodnię mu, że kobiety nie są wcale takie głupie i naiwne.
Szliśmy właśnie obok lasu, zbliżając się do budynku należącego do rodziny Lockwoodów, którzy rządzili miastem, gdy poczułam mocny zapach krwi dobiegający z lasu. Wiedziałam, że muszę tam iść i zobaczyć o co chodzi, więc zatrzymałam się, spojrzałam w oczy Aleksandrowi i odezwałam się miłym głosem.
- Wyszedłeś na spacer sam, pójdziesz odwiedzić burmistrza albo szeryfa Forbesa, a potem wrócisz do domu.
- Wyszedłem na spacer sam, odwiedzę burmistrza albo szeryfa a potem wrócę do domu- powtórzył mężczyzna i, zgodnie z moja sugestią zaczął iść dalej nie zwracając na mnie uwagi.
- Uwielbiam hipnozę- rzuciłam do siebie z uśmiechem zadowolenia i ruszyłam między drzewa. Nie biegłam nawet 5 minut, gdy dotarłam do leśnej drogi. Stał tam powóz zaprzęgnięty w dwa konie, które leniwie skubały trawę. Podeszłam do niego, pilnując aby nie pobrudzić sukni i zajrzałam do środka. Był pusty, więc zaczęłam rozglądać się dookoła.
- Nie będę was szukać w tej sukni. Wyjdźcie i mówcie o co chodzi- odezwałam się w eter, wiedząc, że za chwilę zobaczę moich przyjaciół. A przynajmniej ludzi, którzy w pewien sposób byli dla mnie ważni. I faktycznie, po chwili zza drzew wyszło czworo ludzi- dwójka wampirów i zahipnotyzowani przez nich ludzie.
- Puśćcie ich- upomniałam wampiry, które nakazały ludziom odjechać i zapomnieć o tym spotkaniu. Poczekaliśmy aż powóz zniknie za rogiem i padliśmy sobie w ramiona.
Nieczęsto się widywaliśmy, tym bardziej teraz w czasach niezbyt bezpiecznych. To ta dwójka od wieku „pracowała” dla mnie, śledząc moje rodzeństwo i donosząc mi o ich położeniu. Spotkałam ich praktycznie martwych, gdy leżeli wśród innych ciał zebranych po jednej z bitew. Byłam tam sanitariuszką, pomagałam rannym itp., a gdy usłyszałam, że ich serca biją,nie zastanawiając się za długo przemieniłam ich w wampiry. Wiem, może postąpiłam trochę samolubnie. Chciałam mieć koło siebie kogoś, kto byłby na dłużej niż tylko parędziesiąt ludzkich lat. W ten sposób poznałam dwójkę świetnych ludzi.
- Alaric, Alexia, tak dawno was nie widziałam- powitałam znajomych, gdy już wystarczająco długo staliśmy w objęciach.
- Nie widziałaś nas tak długo, bo wysyłasz nas Bóg jeden wie gdzie. Nie żebyśmy mieli cos przeciwko- zaśmiał się brunet i ruszyliśmy drogą. Musiałam podnieść swoją suknię, żeby się nie ubrudziła. Nie chciałam tłumaczyć się potem Fellom co takiego robiłam. Nie ustałabym przecież przed nimi, mówiąc: „Przepraszam, ale ubrudziłam się, bo musiałam spotkać się z moimi wampirzymi przyjaciółmi. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.” Nie sądzę, żeby byli zachwyceni.
- Nie narzekaj Alaric. Przynajmniej masz Alexię do towarzystwa- kiwnęłam głową w stronę wysokiej blondynki w prostej sukni. Faktycznie, Alaric i Alexia od długiego czasu śledzili moją rodzinę i mówili mi co u nich. Oczywiście nie mogli tak po prostu przyjść do miejsca w którym mieszkałam,dlatego naszym „znakiem rozpoznawczym” był zapach świeżej krwi. Chodziło o zwykłe ugryzienie, nie jakiś mord, ważne było to,żebym ja poczuła ten zapach.
- Mówcie, gdzie są i co robią?- spytałam, nie mogąc już powstrzymać ciekawości.
- Żyją- odezwała się blondynka, pomagając mi z suknią- wszystko z nimi dobrze, ostatnimi czasy nikt podejrzany nie zaczął pokazywać się wśród ich towarzystwa- wyjaśniła kobieta. Odetchnęłam z ulgą. Ostatnie ataki kierowane były tylko na moją osobę, ale świetnie sobie z nimi radziłam. Szliśmy powoli w stronę głównej drogi, gdy nagle poczułam ostry ból w plecach. Odwróciłam się szybko i zobaczyłam starego Fella ze strzelbą w dłoni. Strzelił do mnie, jednak nie były to zwykłe naboje. Były to pociski z werbeną, jedyną rośliną, która mogła wampirów osłabić. Oczywiście nie działały na mnie jakoś szczególnie w małych dawkach, ale większa ilość robiła swoje.
- Co się dzieje?- spytałam zdziwiona, patrząc jak zza drzew wyłania się Aleksander, a wraz z nim kilkoro innych mężczyzn.
- Nie pozwolimy takim kreaturom jak wy chodzić po ziemi- powiedział szeryf Forbes, a w naszą stronę poleciały pociski, skutecznie nas osłabiając.



Kolejny rozdział :) Trochę nudnawy, ale musiałam w jakiś sposób wprowadzić Alarica i Lexi :) Jak wam się podoba?

2 komentarze:

  1. Szeryfie , szeryfie jak mogłeś ?! :C Fajnie, że jest Alaric i Lexi ! Ogromny plus dla Ciebie. Szkoda, że tak krótko. Życzę weny.

    Zapraszam do mnie na 20 rozdział "Czy ja o czymś nie wiem?". Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam do mnie na 21 rozdział "Victoria cierpi, a ja razem z nią.". Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń