Mystic Falls,
1864
Zastanawialiście
się kiedyś jak to jest, gdy ktoś ściga was od wielu lat i nadal
nie daje za wygraną? A wy nie chcecie spotkać się z tym kimś, bo
wiecie, że to spotkanie źle się skończy. Dlatego uciekacie, nawet
jeśli oznacza to udawanie kogoś, kim nie jesteście.
Ja właśnie
tak robiłam. Uciekałam przed własną rodziną, byleby nie dopuścić
do spotkania. Chciałam dotrzymać obietnicy złożonej dawno, jakby
w innym życiu. Miałam dać im spokój i tak też zrobiłam.
Pochowałam Trevora w lesie niedaleko miejsca, w którym się
zatrzymywaliśmy w 1450 i odjechałam. Problem tylko, że nagle moja
cudowna rodzina zechciała spotkać się ze mną. Znaleźli mnie już
parę tygodni później. Pogrążona w rozpaczy po stracie ukochanej
osoby nie trudziłam się z zacieraniem śladów swojej obecności.
Zabijałam niewinne osoby, zostawiając ciała na drogach i strasząc
okolicznych mieszkańców. Wyłączyłam uczucia, nie pozwalałam
sobie czuć czegokolwiek oprócz rozpaczy. Stałam się potworem,
którego wymyśliłam aby zahipnotyzować rodzinę. Podobało mi się
to i wcale nie zamierzałam z tego rezygnować. W tamtym momencie nic
nie było dla mnie istotne. Nie dbałam o to, czy ktoś odkryje kim
jestem, czy ktoś przyjdzie mnie zabić. Liczyła się tylko żądza
krwi. W takim właśnie stanie znalazła mnie Elena. Podróżowała
sama, rozdzielając się z pozostałymi członkami rodziny. Jak
powiedziała, chcieli mnie szybciej znaleźć, a mogli to zrobić
jeśli działali w pojedynkę. Gdy siostra odkryła gdzie jestem
chciała ze mną porozmawiać, wyjaśnić mi wszystko. Ale ja już
nie chciałam jej znać. Nie po tym, jak zabiła jedyną osobę,
która była dla mnie ważna, dla której ja byłam ważna. Nie
chciałam jej zabić, mimo ze początkowo wydawało mi się to
najlepszą zemstą. Ale była moja siostrą i dlatego nie mogłam jej
zabić. Przez wzgląd na to, jak żyłyśmy parę wieków temu.
Dlatego odprawiłam ją i zaczęłam uważać na to, żeby mnie nie
znaleźli,jednocześnie będąc blisko. Cały czas niektórzy
próbowali uzyskać władzę chcąc zranić, albo nawet zabić moją
rodzinę. Dlatego uciekałam od nich i pilnowałam ich w jednym
czasie, w czym od około wieku pomagała mi dwójka wampirów,
których przemieniłam.
Tak właśnie
trafiłam do Mystic Falls. Przyjechałam do tego małego miasta w
Wirginii prawie rok temu udając sierotę, która odziedziczyła
majątek po swoich rodzicach. Zatrzymałam się u jednej z rodzin i
miałam mieszkać z nimi, dopóki moja rezydencja nie zostanie
wybudowana. W sumie nie było w tym nic złego, tylko że ja nie
miałam doczekać końca budowy. Miałam wyjechać zanim ktokolwiek
zauważy, że się nie zmieniam, że mimo upływu lat wciąż
pozostaję taka sama.
- Czy byłabyś,
pani, tak łaskawa i dałabyś zaprosić się na spacer?- z rozmyślań
wyrwał mnie głos syna mojego gospodarza. Aleksander Fell, wysoki
blondyn o zielonym oczach, stał przede mną i wyciągał rękę w
moją stronę. Z delikatnym uśmiechem podałam mu dłoń i wyszliśmy
na dwór. Skierowaliśmy się w stronę centrum miasteczka,
początkowo wymieniając zdawkowe komentarze o pogodzie, po chwili
jednak Aleksander poruszył swój ulubiony temat. Mężczyzna pomagał
ojcu w prowadzeniu ksiąg rachunkowych i potrafił mówić tylko o
tym. Ile kosztuje owies dla koni, jak dużo pieniędzy dostaje służba
albo dlaczego w tak niebezpiecznych czasach i w obliczu zbliżającej
się wojny ceny rosną. To były główne problemy poruszane w naszej
rozmowie, a raczej monologu Aleksandra. Próbowałam od czasu do
czasu zmienić temat lub wtrącić co ja myślę o tym wszystkim,
jednak towarzyszący mi blondyn był z typem mężczyzny, dla którego
kobieta jest po to, żeby mu usługiwać lub słuchać jego
spostrzeżeń nie wypowiadając własnego zdania. Już jakiś czas
temu postanowiłam, że zanim będę stąd wyjeżdżać pokażę mu
swoją prawdziwą twarz i udowodnię mu, że kobiety nie są wcale
takie głupie i naiwne.
Szliśmy
właśnie obok lasu, zbliżając się do budynku należącego do
rodziny Lockwoodów, którzy rządzili miastem, gdy poczułam mocny
zapach krwi dobiegający z lasu. Wiedziałam, że muszę tam iść i
zobaczyć o co chodzi, więc zatrzymałam się, spojrzałam w oczy
Aleksandrowi i odezwałam się miłym głosem.
- Wyszedłeś
na spacer sam, pójdziesz odwiedzić burmistrza albo szeryfa Forbesa,
a potem wrócisz do domu.
- Wyszedłem na
spacer sam, odwiedzę burmistrza albo szeryfa a potem wrócę do
domu- powtórzył mężczyzna i, zgodnie z moja sugestią zaczął
iść dalej nie zwracając na mnie uwagi.
- Uwielbiam
hipnozę- rzuciłam do siebie z uśmiechem zadowolenia i ruszyłam
między drzewa. Nie biegłam nawet 5 minut, gdy dotarłam do leśnej
drogi. Stał tam powóz zaprzęgnięty w dwa konie, które leniwie
skubały trawę. Podeszłam do niego, pilnując aby nie pobrudzić
sukni i zajrzałam do środka. Był pusty, więc zaczęłam rozglądać
się dookoła.
- Nie będę
was szukać w tej sukni. Wyjdźcie i mówcie o co chodzi- odezwałam
się w eter, wiedząc, że za chwilę zobaczę moich przyjaciół. A
przynajmniej ludzi, którzy w pewien sposób byli dla mnie ważni. I
faktycznie, po chwili zza drzew wyszło czworo ludzi- dwójka
wampirów i zahipnotyzowani przez nich ludzie.
- Puśćcie
ich- upomniałam wampiry, które nakazały ludziom odjechać i
zapomnieć o tym spotkaniu. Poczekaliśmy aż powóz zniknie za
rogiem i padliśmy sobie w ramiona.
Nieczęsto się
widywaliśmy, tym bardziej teraz w czasach niezbyt bezpiecznych. To
ta dwójka od wieku „pracowała” dla mnie, śledząc moje
rodzeństwo i donosząc mi o ich położeniu. Spotkałam ich
praktycznie martwych, gdy leżeli wśród innych ciał zebranych po
jednej z bitew. Byłam tam sanitariuszką, pomagałam rannym itp., a
gdy usłyszałam, że ich serca biją,nie zastanawiając się za
długo przemieniłam ich w wampiry. Wiem, może postąpiłam trochę
samolubnie. Chciałam mieć koło siebie kogoś, kto byłby na dłużej
niż tylko parędziesiąt ludzkich lat. W ten sposób poznałam
dwójkę świetnych ludzi.
- Alaric,
Alexia, tak dawno was nie widziałam- powitałam znajomych, gdy już
wystarczająco długo staliśmy w objęciach.
- Nie widziałaś
nas tak długo, bo wysyłasz nas Bóg jeden wie gdzie. Nie żebyśmy
mieli cos przeciwko- zaśmiał się brunet i ruszyliśmy drogą.
Musiałam podnieść swoją suknię, żeby się nie ubrudziła. Nie
chciałam tłumaczyć się potem Fellom co takiego robiłam. Nie
ustałabym przecież przed nimi, mówiąc: „Przepraszam, ale
ubrudziłam się, bo musiałam spotkać się z moimi wampirzymi
przyjaciółmi. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.”
Nie sądzę, żeby byli zachwyceni.
- Nie narzekaj
Alaric. Przynajmniej masz Alexię do towarzystwa- kiwnęłam głową
w stronę wysokiej blondynki w prostej sukni. Faktycznie, Alaric i
Alexia od długiego czasu śledzili moją rodzinę i mówili mi co u
nich. Oczywiście nie mogli tak po prostu przyjść do miejsca w
którym mieszkałam,dlatego naszym „znakiem rozpoznawczym” był
zapach świeżej krwi. Chodziło o zwykłe ugryzienie, nie jakiś
mord, ważne było to,żebym ja poczuła ten zapach.
- Mówcie,
gdzie są i co robią?- spytałam, nie mogąc już powstrzymać
ciekawości.
- Żyją-
odezwała się blondynka, pomagając mi z suknią- wszystko z nimi
dobrze, ostatnimi czasy nikt podejrzany nie zaczął pokazywać się
wśród ich towarzystwa- wyjaśniła kobieta. Odetchnęłam z ulgą.
Ostatnie ataki kierowane były tylko na moją osobę, ale świetnie
sobie z nimi radziłam. Szliśmy powoli w stronę głównej drogi,
gdy nagle poczułam ostry ból w plecach. Odwróciłam się szybko i
zobaczyłam starego Fella ze strzelbą w dłoni. Strzelił do mnie,
jednak nie były to zwykłe naboje. Były to pociski z werbeną,
jedyną rośliną, która mogła wampirów osłabić. Oczywiście nie
działały na mnie jakoś szczególnie w małych dawkach, ale większa
ilość robiła swoje.
- Co się
dzieje?- spytałam zdziwiona, patrząc jak zza drzew wyłania się
Aleksander, a wraz z nim kilkoro innych mężczyzn.
- Nie pozwolimy
takim kreaturom jak wy chodzić po ziemi- powiedział szeryf Forbes,
a w naszą stronę poleciały pociski, skutecznie nas osłabiając.
Kolejny
rozdział :) Trochę nudnawy, ale musiałam w jakiś sposób
wprowadzić Alarica i Lexi :) Jak wam się podoba?
Szeryfie , szeryfie jak mogłeś ?! :C Fajnie, że jest Alaric i Lexi ! Ogromny plus dla Ciebie. Szkoda, że tak krótko. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 20 rozdział "Czy ja o czymś nie wiem?". Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl
Zapraszam do mnie na 21 rozdział "Victoria cierpi, a ja razem z nią.". Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
OdpowiedzUsuńhttp://i-will-be-your-star.blog.onet.pl