sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział IX

- Wyjdź z naszego domu- odezwał się hardo Enzo, mierząc mnie zimnym spojrzeniem.
- Jakoś nie mam zamiaru- rzuciłam lekko po czym podeszłam do kominka i za pomocą magii wznieciłam ogień. Co prawda był początek września, więc nie było zbyt zimno, ale chciałam w delikatny sposób pokazać rodzeństwu że nadal jestem silniejsza. Uslyszałam za sobą jak wampirzyca siedząca obok mojego brata wciągnęła powietrze widząc mój mały pokaz. Odwróciłam się w ich stronę i  spojrzałam na nich.
- Caroline- ustałam przed blondynką i przechyliłam głowę przeszukując jej myśli. Zmarszczyłam brwi, wyszukując jedną, ciekawą informację.
- Wampir od niecałych 150 lat, Caroline Forbes, jak jedna z rodzin założycieli- odezwałam się, przypominając sobie nazwisko jednej z osób, ktore kiedyś chciały mnie zabić.- Masz z nimi coś wspólnego?- spytałam, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
- Tak, to moi przodkowie- odezwała się przestraszonym głosem dziewczyna. Ciekawe w jakim świetle pokazało mnie moje rodzeństwo, skoro każdy w tym pomieszczeniu czuł co najmniej respekt do mnie. Oprócz jednego wampira. Stał koło drzwi oparty o ścianę, dołączył do zebranych już po moim wejściu. Jego uczucia wskazywały całkowitą obojętność w stosunku do mnie. Był tylko po prostu ciekawy kim tak właściwie jestem i czy faktycznie jestem tak zła jak mówiło moje rodzeństwo.
- Gorsza- odezwałam się do niego w myślach, na co czarnowłosy wampir spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Jak?- usłyszałam mimowolnie jego myśl.
- Potrafię dużo więcej- odpowiedziałam mu i przestałam zwracać na niego uwagę. Później muszę dokładniej mu się przyjrzeć, postanowiłam sobie i spojrzałam na Elenę i stojącego obok niej mężczyznę. Wiedziałam, dzięki Rickowi i Lexi, że już od jakiegoś czasu są ze sobą. Tak jak Enzo z Caroline. W jakiś dziwny sposób cieszyłam się, że mają kogoś przy sobie. Że ułożyli sobie życie i są szczęśliwi.
- Mam nadzieję, że nie zajęliście mojej sypialni. To ta najwieksza na końcu schodów- powiedziałam od niechcenia i odwróciłam się w stronę wyjścia. Wyszłam z domu jak gdyby nigdy nic i zaczęłam wyjmować walizki. Słyszałam przyciszone głosy wampirów, które zastanawiały się po co tu przyjechałam i jak najszybciej się mnie pozbyć. Niemałą satysfakcję sprawiało mi przysłuchiwanie się tej rozmowie. Wyjęłam bagaże i chciałam iść z nimi do domu, gdy nagle z wampirzą prędkością ktoś wybiegł z domu i rzucił się na mnie. Od razu chciałam użyć jakiegoś zaklęcia, ktore powaliłoby przeciwnika na ziemię, jednak zapach wampira sprawił, że zamiast tego rzuciłam czar maskujący. Dzięki temu nikt nie widział co tak naprawdę robiłam ja i osoby nim objęte.
- Lexi, możesz już ze mnie zejść- powiedziałam ze śmiechem, usiłując wydostać się z uścisku. Po chwili obydwie stałyśmy i padłyśmy sobie w objęcia. Nie widziałyśmy się długo. Za długo, jeśli o mnie chodzi. Ale nie mogliśmy się widywać częściej z kilku powodów. Jednym z nich, lecz nie najważniejszym, było moje rodzeństwo.
- Przyjeżdżasz nagle, piszesz SMSa że robisz niespodziankę, a potem denerwujesz swoje rodzeństwo tak bardzo, że już mają ochotę cię zabić. To jest wejście godne Kateriny Petrovej- zaśmiała się blondynka.- Zastanawiam się tylko jak ty to robisz?
- Lata praktyk- rzuciłam nieskromnie i oparłam się o samochód. Wyjęłam z kieszeni jeansów paczkę papierosów i wyjęłam jednego. Chciałam poczęstować przyjaciółkę, jednak ta pokręciła przecząco głową.
- Zapomniałam, zawsze grzeczna- mruknęłam z przekąsem, za co zarobiłam kuksańca. Dopiero teraz, paląc papierosa i rozmawiając z Lexi, wykorzystując tą chwilę prywatności, którą mieliśmy uświadomiłam sobie, jak bardzo brakowało mi kogoś, z kim mogłabym tak szczerze porozmawiać. Nie chodziło o to, że potrzebowałam kogokolwiek. Miałam tylko 2 osoby, które znały mnie na wylot. I, szczęśliwym trafem, obydwie tu były.
- W przyszłym miesiącu mija kolejna rocznica- z zamyślenia wyrwało mnie smutne zdanie Lexi. Zamknęłam oczy i kiwnęłam głową.
- Wyjedziesz?- spytała i zaraz odpowiedziała na swoje pytanie- Oczywiście że wyjedziesz. Zawsze pamiętasz żeby pojechać na grób Trevora. To dlatego przyjechałaś?- w jej głosie teraz brzmiała ciekawość.
- Przyjechałam, bo wiedźmy mówiły, że to bedzie miało wpływ na moją przyszłość- wyjawiłam przyjaciółce, po raz pierwszy wypowiadając prawdę. Jeszcze przed moim wyjazdem wiedźmy mówiły, że szykują się wielkie zmiany w moim życiu i że muszę przyjechać do domu. Nie wiedziałam czemu, ale z doświadczenia byłam pewna, że słowa wiedźm są zgodne z prawdą.
- Pogodzisz się z rodzeństwem i pójdziecie zgodnie w stronę zachodzącego słońca- Lexi uśmiechnęła się do siebie.- Co w sumie może wcale nie byłoby takie złe- zamyśliła się kobieta.
- Lepiej że mnie nienawidzą- wytłumaczyłam po raz kolejny.- Cały czas ktoś chce mnie zabić. A dopóki mnie nienawidzą, dopóty są bezpieczni. A teraz idź już do domu, ja muszę się przejść- skończyłam rozmowę i ruszyłam w stronę przeciwną niż dom, zostawiając walizki przy samochodzie.
Nie wiedziałam tylko, że w momencie gdy nie mogłam już słyszeć domowników, Lexi powtarzała wszystkim przebieg naszej rozmowy.




ELENA
- Znienawidzi was w momencie, w którym się dowie- odezwałam się lekko zaniepokojona.
- Zrozumie, że to było najlepsze rozwiązanie- zaprzeczył Alaric, jednak w jego głosie nie było zbytniej pewności.
Nie podzielałam jego zdania. Może nie znałam swojej siostry zbyt dobrze, ale nawet gdy była człowiekiem ceniła lojalność, a każdy kto ją zdradził już nigdy nie był w pełni jej przyjacielem. Dlatego bałam się, że Katerina znienawidzi Alaricka i Lexi. A nie chciałam tego, tym bardziej, że byłaby to również moja wina.

- Przyjaźni się z nami od lat. Może będzie się dąsać, ale wyjaśnimy jej dlaczego to zrobiliśmy- powiedziała cicho Lexi, spoglądając na Rica. Również ona nie była w pełni przekonana. Zapatrzyłam się przed siebie, przypominając sobie jak właściwie odkryliśmy, że nasi przyjaciele znają naszą siostrę. W sumie było to niedawno, niecały rok temu. Gdy Enzo razem z Caroline przyłapali Rica i Lexi na rozmawianiu z Kateriną przez Skype'a pierwszą naszą myślą było to, że na polecenie mojej bliźniaczki chcą nas zabić. Byliśmy wręcz przekonani, że udawali naszych przyjaciół tylko po to, żeby znaleźć się bliżej i z łatwością się nas pozbyć. Prawda okazała się jednak o wiele bardziej zwariowana. Alaric zaczął wyjaśniać nam wszystko, od razu zaznaczając, że Katerina nie może się tego dowiedzieć. Mówił o tym, jak poznali naszą siostrę, o tym co spotkało ich na przestrzeni lat. Wspominali o ich przyjaźni, przedstawiając ją w zupełnie innym świetle. Według nich, faktycznie, miała ostry charakter, ale była też osobą, która dla swoich bliskich poświęciłaby wszystko. Która była wesoła, zwariowana i miała mnóstwo szalonych pomysłów. Która nawet sprawiłaby, aby jej rodzina ją znienawidziła, pod warunkiem, że będą oni bezpieczni. Nawet jeśli oznaczało to, że musiała nas zahipnotyzować i tą nienawiść wymyślić. A potem robić wszystko, żebyśmy upewniali się, że jest zła do szpiku kości.
Początkowo nadal nie wierzyliśmy. Była to dla nas bajeczka, wymyślona po to, aby nas zmylić. Potem jednak zobaczyliśmy listy, e-maile i wiadomości, które przez długi czas wymieniali między sobą. Z ich treści jasno wynikało, że to co powiedzieli nam wcześniej Alaric i Lexi było prawdą.
Katerina wcale nie była taka, jak myśleliśmy. Różniła się diametralnie od naszych fałszywych wspomnień. Dla nas była pozbawioną uczuć wampirzycą, która jako cel w życiu ustanowiła sobie zrobienie piekła z naszego życia. Co prawda dawno temu był epizod, który sprawił, że zaczęliśmy myśleć inaczej, ale szybko okazało się że to fasada. Tak też przedstawiliśmy naszą siostrę przyjaciołom. Zarówno Damon, Stefan i Caroline znali tylko nasze zdanie. Tymczasem okazało się, że Katerina specjalnie chciała, żebyśmy ją znienawidzili. Podobno od wieków wielu ludzi chciało ja zabić, ze względu na jej szczególną pozycję w świecie nadnaturalnym. Według Lexi była ona najważniejsza w naszym świecie, tworzyła równowagę dla wszystkich istot, a ten kto ją zabije, będzie mógł rządzić za nią.
Po wielu rozmowach o naszej siostrze i o tym, dlaczego nas chroniła uwierzyliśmy w historię blondynki i bruneta. Postanowiliśmy, że musimy z nią porozmawiać, co jednak nie było takie proste. Nie mogliśmy pojechać do niej i powiedzieć, że wszystko wiemy. W związku z tym stwierdziliśmy wspólnie ( nie tylko ja i Enzo, ale także Stefan, Caroline, Damon i Alaric z Lexi), że musimy sprawić, aby to ona znalazła nas. Więc przenieśliśmy się do Mystic Falls, do domu, w którym kiedyś mieszkała nasza siostra i czekaliśmy. Nie musieliśmy wcale długo czekać i teraz, gdy Katerina w końcu przyjechała mogliśmy zacząć działać.
- Kiedy przyjedzie wasz ojciec?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Caroline. Pytanie to nie było jednak skierowane do mnie, ale do Enzo, który wszedł właśnie do salonu.
- Rozmawiałem z nim, wyjaśniłem mu, że Katerina przyjechała- zaczął chowając telefon do kieszeni. Nie musiał tłumaczyć ojcu wszystkiego, bo Elijah, Klaus i Rebekah już jakiś czas temu zostali we wszystko wtajemniczeni.
- Kiedy przyjadą?- spytał tym razem Stefan, łapiąc mnie mocniej za rękę. Próbował dodać mi w ten sposób otuchy, co jednak na niewiele się zdało.
- Pojutrze. Mają jeszcze coś do załatwienia w Nowym Orleanie- odpowiedział mój brat, podchodząc do okna i wyglądając przez nie. Wiedziałam, że podobnie do mnie nie jest pewien, czy to co robimy aby na pewno jest właściwe. Zastanawialiśmy się, czy po prostu nie zostawić Kateriny, nie mówiąc jej że cokolwiek wiemy. W końcu jednak doszliśmy do wniosku, że nawet jeśli nie wyjdzie z tego nic dobrego, to musimy spróbować.
Wstałam z kanapy i podeszłam do brata.
- Będzie dobrze- szepnęłam do niego tak cicho, że tylko on mógł to usłyszeć.
- Musi być- odpowiedział równie cicho Enzo i przytulił mnie.




KATERINA
Wróciłam do domu po około pięciu godzinach. Udałam się do miasta, pospacerowałam, pozwiedzałam. Miasto zmieniło się bardzo, jednak nie tak bardzo jak można by się spodziewać. Nadal w tym samym miejscu stał posterunek policji, ratusz z wieżą zegarową wciąż stanowił centrum miasta. Co prawda Mystic Falls nie rządziły już rodziny założycieli, mimo że wciąż byli tu ważni, ale widać było, że miasto pielęgnuje historię. Oczywiście oprócz muzeum i zabytków były tu też miejsca do zabawy, które miałam zamiar odwiedzić w najbliższej przyszłości. Lubiłam sposób, w jaki bawili się dzisiejsi ludzie. Bez wstydu, nie przejmując się co powiedzą inni. Nie było teraz sztywnych kolacji jak w XVIII wieku albo chowania się przed znajomymi, jak praktycznie zawsze. Ludzie teraz żyli pełnią życia.
Weszłam do domu nawet nie powiadamiając o swoim przybyciu. Przecież cała siódemka, która tu była to wampiry, więc już od dłuższej chwili wiedzieli, że się zbliżam. Lekko zmęczona ruszyłam do pokoju. Wcześniej dostałam wiadomość od Lexi, która powiadomiła mnie o tym, że moja dawna sypialnia jest już wolna. Wcześniej zajmował ją Damon, ale na moje delikatne polecenie wyniósł sie stamtąd. Spojrzałam na duży zegar stojący na półpiętrze. Była już północ, wszyscy w domu już spali. W sumie może to i lepiej, przynajmniej nie będą się złościć. Weszłam na piętro i ruszyłam do sypialni, która była na końcu długiego korytarza. Mijałam po drodze pokoje, intuicyjnie wiedząc kto w którym śpi. Alaric naprzeciwko Lexi, dalej Damon, który nieprzyzwyczajony do nowego łóżka miotał się przez sen. I Elena ze Stefanem naprzeciwko Enzo i Caroline. Byłam pewna, że oni będą mieli pokoje naprzeciwko siebie. Zawsze łączyła ich szczególna więź i dobrze było wiedzieć, że teraz nie jest inaczej. Chciałam już otworzyć drzwi do swojego pokoju, ale cofnęłam się parę kroków. Stanęłam przed drzwiami do sypialni mojej siostry, słuchając, czy na pewno śpi. Po chwili, stając się niewidzialna dla wszystkich weszłam do jej pokoju. Podeszłam do łóżka, w którym spała moja siostra przytulona do swojego chłopaka. Uśmiechnęłam się delikatnie, ciesząc się, że w końcu zarówno mój brat jak i Elena znaleźli kogoś, z kim są szczęśliwi. Stałam tak obserwując osobę,  którą mimo wszystko kochałam, gdy nagle zaczęła rzucać się po łóżku, przeżywając jakiś swój senny koszmar. Szybko weszłam do jej głowy i wymazałam wszystko co złe. Pamiętałam, jak jeszcze za ludzkich czasów robiłam tak samo. Za każdym razem gdy Enzo lub Elena śnili koszmar ja byłam tą, która przywracała spokój w ich snach. Upewniona, że koszmar zniknął odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Weszłam do siebie i, po szybkim prysznicu wskoczyłam do łóżka.
- Dobranoc- szepnęłam w eter, kierując swoje słowa do wszystkich w domu, po czym zamknęłam oczy i poddałam się objęciom Morfeusza.






Jak się podoba? Zastanawiam się, czy ktokolwiek jeszcze to czyta, bo, szczerze powiedziawszy, jakoś nie jestem pewna. Prosiłabym, żebyście skomentowali to, co piszę, bo to będzie dla mnie naprawdę wielka motywacja do pisania :)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział VIII

I’m coming home, I’ve been gone for far too long- śpiewałam razem z Bullet for my Valentine. Śmieszne, jak ten tekst pasował do sytuacji, w której obecnie byłam. Jechałam swoim czarnym Astonem Martinem z 1964 roku do Mystic Falls. Po tym jak Alaric i Lexi pokazali mi, że są w moim domu spakowałam się i teraz, niecały tydzień później jechałam na spotkanie z moim rodzeństwem. A raczej jechałam podenerwować moje rodzeństwo. Zamierzałam zatrzymać się w domu wybudowanym przez dwoma wiekami, tym samym w którym teraz przebywali Elena, Enzo a także ich znajomi. Oznaczało to, że wampiry, które mnie nienawidzą, będą miały ciężki okres. No ale cóż, nie w mojej naturze było siedzenie cicho. Jechałam, ciesząc się jazdą i zastanawiając jak ciepło powita mnie rodzina (znając życie będą chcieli wypróbować na mnie parę kołków), gdy nagle zobaczyłam tablicę informacyjną. Zatrzymałam samochód na poboczu i wysiadłam. 
- Mystic Falls, populacja 1535 osób- przeczytałam, opierając się o maskę i otwierając worek z krwią.- Niedługo trzeba będzie zmniejszyć tą liczbę- rzuciłam do siebie, z niesmakiem patrząc na pitą przeze mnie krew. Nie znosiłam torebek. Wolałam pić prosto z żyły, czuć jak życie uchodzi z moich ofiar. Zimną krew piłam jedynie w ostateczności, takich jak podróż, w czasie której nie chciało mi się zatrzymywać, żeby zabić. No ale teraz będę mieszkać w Mystic Falls. 
Ciekawe co tam u rodzin założycieli, pomyślałam, przypominając sobie jedno z byłych pokoleń, które po nieudanym zamachu na życie moje i moich przyjaciół stało się praktycznie moimi marionetkami. Może teraz też się nimi pobawię, kto wie. Albo zrobię sobie przenośny bank krwi z któregoś z nich, zaśmiałam się i, wyrzucając pustą już torebkę po krwi wsiadłam do samochodu i wjechałam do miasta. 


ELENA

- Stefan, rusz się. Mieliśmy razem zrobić ten obiad, niedługo wszyscy wrócą- powiedziałam do swojego chłopaka, rzucając w niego pomidorem. Z typową wampirzą prędkością złapał go zanim zdążył roztrzaskać się na jego twarzy i podszedł do mnie. 
- Dobrze wiesz, że to ty jesteś lepszą kucharką- zaczął mi słodzić przy okazji podjadając, za co od razu dostał po rękach. 
- Bierz się za krojenie papryki- nakazałam ze śmiechem, na co wampir ze zbolałą miną wziął się do pracy. Uśmiechnęłam się do siebie. Ze Stefanem byłam już od prawie stu lat, a z każdym dniem kochałam go coraz bardziej. Był wręcz idealny. Spokojny i opanowany stanowił przeciwwagę dla moich czasem szalonych zachowań. Mogłam powiedzieć mu wszystko wiedząc, że nie będzie mnie oceniał i zaakceptuje każdą moją decyzję, nawet te, które podejmowałam w przeszłości. Był jedną z niewielu osób, które wiedziały wszystko o mnie i o Enzo. I o naszej siostrze, której imię  było w tym domu zakazane. W jej domu. Bo, mimo że dokumenty, które niedawno pokazał nam urzędnik wydawały się nie być sfałszowane wiedzieliśmy, że nie mieliśmy żadnego krewnego, który zmarł w tajemniczych okolicznościach, przepisując dom na mnie, mojego brata i naszą siostrę. To musiał być dom, w którym kiedyś mieszkała moja bliźniaczka. Znając ją to wcale nie był to dom przyjazny przejezdnym. Raczej wręcz przeciwnie, sądziłam, że dla wielu ludzi był to ostatni przystanek przed śmiercią. 
- Skąd ta mina?- spytał ciemny blondyn, wyrywając mnie z zadumy. Pokręciłam głową, bez słów pokazując, że nie chcę teraz o tym rozmawiać, na co mężczyzna szepnął tylko 'Później'. Za to też go kochałam. Nigdy na mnie nie naciskał, wiedział, że czasem potrzebuję chwili prywatności, momentu na pozbieranie myśli. Wzięłam głęboki oddech i skupiłam się na przygotowaniu posiłku. Mimo że zarówno ja jak i Enzo i nasi przyjaciele, z którymi tutaj mieszkaliśmy byliśmy wampirami, lubiliśmy czasem zasiadać razem do zwykłego, ludzkiego posiłku. Chyba zostało nam to z poprzednich wieków, gdzie celebrowało się uczty w jak największym gronie. 
W przyjemnej atmosferze dokończyliśmy przygotowywanie posiłku i nakryliśmy do stołu w ustawionego w ogromnej jadalni. 
Założę się, że to tutaj mordowała swoje ofiary, pomyślałam mimowolnie, od razu obiecując sobie, że dzisiaj nie będę o niej myśleć. Dzisiaj miałam się cieszyć tym, że mam wokół siebie ludzi, dla których jestem ważna i przed którymi nie muszę ukrywać tego jaka jestem. 
- Zaraz przyjdą- odezwałam się, gdy wszystko było już gotowe.- Skoczę na górę się przebrać i zaraz wracam- dodałam i pobiegłam do pokoju. Gdy wróciłam jakieś 20 minut później wszyscy byli już w domu. Spojrzałam na nich. Znałam ich już od jakiegoś czasu i nie wyobrażałam sobie wiecznego życia bez nich. Poza tym, Enzo raczej też. Obok mojego brata stała Caroline Forbes- drobna blondynka, z którą po początkowych trudnościach mój brat związał się i tworzyli cudowną parę. Zaraz obok stali Alaric Saltzman i Lexi Branson , których spotkaliśmy jeszcze w XIX wieku i od razu się zaprzyjaźniliśmy. No i brat Stefana. Jedyny wampir wśród tych przebywających w domu z którym nie zawsze potrafiłam się dogadać. Bo prawda była taka, że Damon był zbyt podobny do mojej siostry. Niebezpieczny i nieliczący się z nikim, czasem zabijający dla zabawy. Robił co chciał, kiedy chciał, łamiąc wszystkie zasady. Gdyby nie to, że mimo wszystko Stefan dogadywał się z bratem nigdy nie pozwoliłabym mu z nami zamieszkać. Nie to, że wcale z nim nie rozmawiałam. Czasem naprawdę potrafiliśmy znaleźć wspólny temat, jednak nie potrafiłam zrozumieć jego stylu życia. 
Przywitaliśmy się ze sobą i usiedliśmy do stołu. W ciszy jedliśmy posiłek, jednak w pewnym momencie telefon Alarica zadzwonił. 
- To tylko SMS- powiedział ze spokojem wampir i odczytał go. Od razu po przeczytaniu pokazał go Lexi, a ich twarze pobladły. Spojrzeli po sobie, jednak nie odezwali się ani słowem, a Rick od razu schował telefon do kieszeni i zachowywał się jak gdyby nigdy nic. 



KATERINA

"Jak bardzo lubicie niespodzianki? Mam nadzieję, że bardzo, bo za chwilę Wam jedną sprawię" napisałam SMSa do Alarica i zajechałam pod supermarket. Nie wypada przecież przyjechać z pustymi rękoma, zaśmiałam się w duchu i skierowałam się w stronę alkoholi. Oczywiście nie było tu trunków, w jakich ja gustowałam, jednak zadowoliłam się butelką whiskey z 1980 roku. 
Od biedy ujdzie, pomyślałam i wróciłam do samochodu. Pozwiedzałam chwilę miasto, sprawdzając pobieżnie jak bardzo się zmieniło i, gdy zapadał już zmrok skierowałam się w stronę posesji. 
Po 15 minutach zatrzymałam się przed droga prowadzącą do domu. 
- No to jedziemy- uśmiechnęłam się do siebie i poprowadziłam samochód powoli, rozglądając się z ciekawością na boki. Drzewa, które pamiętałam jako małe krzaczki, rosły, prezentując swoją potęgę. Wjechałam na podjazd, rzucając światło na dom. Widziałam światło palące się wewnątrz i zastanowiłam się, jak zareagują na moje przybycie Elena i Enzo. 
- Raz kozie śmierć- szepnęłam i wysiadłam z samochodu. 
- Ktoś przyjechał- usłyszałam głos Eleny- Pójdę otworzyć- dodała, jednak przerwał jej głos Ricka. 
- Może lepiej ja pójdę?- spytał, a ja zaśmiałam się w duchu. Najwyraźniej nie chciał, żeby moja siostra mnie zobaczyła. Pewnym siebie krokiem weszłam po schodach i zastukałam starą kołatką. Słyszałam jak Elena kłoci się chwilę z moim przyjacielem, a następnie podchodzi do drzwi i naciska klamkę. Uśmiechnęłam się (mimowolnie wyszedł mi lekko kpiący uśmiech) i poczekałam aż drzwi się otworzą. 
- W czym mogę po...- zaczęła brunetka po czym zawiesiła się widząc mnie. 
- Hej siostrzyczko- przywitałam się i przekroczyłam próg. W końcu dom w jednej trzeciej należał do mnie. Weszłam do salonu i spojrzałam na ludzi siedzących na sofach. Delikatnie usmiechnęłam się do Ricka i Lexi, nie zdradzając, że się znamy.
- Co ty tu robisz?- Enzo wstał i spojrzał nieufnie. 
- No jak to co? Przyjechałam do domu- powiedziałam po prostu patrząc na mojego brata. 
No to zaczyna się zabawa, pomyślałam z zadowoleniem patrząc, jak wszyscy zebrani patrzą to na mnie to na Enzo i na Elenę, która pojawiła się za mną. 




Proszę bardzo, kolejny rozdział :) Jak się podoba? :)