niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział III

29 dni. Tyle czas upłynęło odkąd poznaliśmy Elijah'a i jego rodzeństwo. I tyle czasu minęło od dnia naszej śmierci. Albo przynajmniej połowicznej śmierci.
Po tym jak Elijah skręcił mi kark obudziłam się w jakieś ciemnej jaskini. Początkowo zdezorientowana szybko zdałam sobie sprawę, że nie jestem tam sama. I, faktycznie, w jednym rogu siedzieli Elena i Enzo, a po przeciwległej stronie nasi mordercy rozmawiali o czymś przyciszonymi głosami. Pełna jakieś wewnętrznej siły wstałam i podbiegłam do rodzeństwa z prędkością, która mnie przeraziła.
- Nic wam nie jest?- spytałam, na co przecząco pokręcili głowami. Odetchnęłam z ulgą i chciałam powiedzieć coś jeszcze, jednak zamarłam, bo poczułam najcudowniejszy zapach pod słońcem. Nie myśląc w ogóle ruszyłam do miejsca skąd pochodził i zasmakowałam czegoś, co od tej pory miało już zawsze przytrzymywać mnie przy życiu. Dopiero parę chwil później, gdy ktoś pociągnął mnie do tyłu zauważyłam, że moje nienaturalnie długie zęby zatopione były w szyi mężczyzny. Martwego już mężczyzny, z którego właśnie wypiłam całą krew. Nie wiedząc do końca co się właśnie stało odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Niklausem.
- Spokojnie, Katerino, nic się nie stało- powiedział miękko, co jeszcze bardziej wytrąciło mnie z równowagi.
- Jak to nic się nie stało? Jak możesz mówić, że nic się nie stało? Jestem potworem- wybuchnęłam, nagle rozumiejąc wszystko. Wino o dziwnym smaku, nadmierna prędkość, mężczyznę, któremu wypiłam krew- Zamieniliście mnie i moje rodzeństwo w demony, o których opowiadała nam matka. Kto wam pozwolił? Zabiliście nas, a teraz mamy żywić się krwią. Mamy zabijać, tak jak wy zabijacie- krzyczałam, chodząc po jaskini i kręcąc głową.
- Spokojnie, córko- Elijah zatrzymał mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Zostaw mnie- krzyknęłam i w myślach wypowiedziałam zaklęcie, które powinno posłać go na ścianę. No właśnie, powinno. Bo według opowieści matki, czarownica, która stała się demonem traciła magię. Dlatego zamurowało mnie,gdy zaklęcie podziałało. Elijah znalazł się po drugiej stronie jaskini, a ja spojrzałam zdziwiona na swoje ręce.
To niemożliwe, pomyślałam, to wbrew prawom natury. Próbowałam zrozumieć dlaczego tak się stało i skierowałam wzrok na swoje rodzeństwo. I Elena i Enzo szeptali dobrze znane nam formułki, jednak nic się nie działo. Ja również, przekonana, że to co stało się wcześniej to przypadek wypowiedziałam pierwsze lepsze zaklęcie a po chwili, zgodnie z moja wolą, na dworze zaczął padać deszcz. Poczułam na sobie spojrzenia całej piątki wampirów. Przestraszone spojrzenia. Bali się mnie, bo byłam demonem i posiadałam magię.

*****


- Katerino- z rozmyślań i potoku wspomnień wyrwał mnie głos mojej siostry.- Czy ty nie miałaś ćwiczyć?- spytała, wychodząc z cienia i wchodząc w pełne słońce. Zgodnie z legendami powinna się spalić, ale dzięki pierścieniom, które zrobiłam dla mojego rodzeństwa i dla siebie i dzięki rzuconym na nie zaklęciom mogliśmy swobodnie pokazywać się w środku dnia.
- Miałam- odpowiedziałam, nadal tępo wpatrzona w drzewa. Byłam na polanie, na której mogłabym swobodnie ćwiczyć, jednak to miejsce boleśnie przypominało mi o miejscu gdzie matka uczyła nas magii, gdy byliśmy mali. Niestety musieliśmy opuścić naszą wioskę, bo, jak powiedział Niklaus, ludzie zaczęliby coś podejrzewać.- Spójrz, ćwiczę- dodałam, spoglądając na nią i jednocześnie sprawiając, że trawa przede mną zapaliła się, a po chwili ogień zgasł, zostawiając ściółkę nietkniętą.
- Nie o to mi chodziło- przybrała ton starszej siostry.- Miałaś ćwiczyć poważną magię, bo ojciec twierdzi, że możesz być niebezpieczna- wyjaśniła głosem, jakim matki zwracają się do swoich niesfornych potomków. Zaśmiałam się nieprzyjemnie.
- Niebezpieczna? Mogłabym zabić twojego ojca w sekundę. I to bez pomocy białego dębu. Poza tym, denerwujesz mnie tym, że mówisz na niego „ojcze”. Jak możesz nazywać ojcem swojego mordercę?- spytałam, jednak w moim głosie nie było złości. Brzmiało w nim tylko rozgoryczenie i niezrozumienie, jak w tak krótkim czasie moje rodzeństwo mogło zacząć życie od początku z nową, cudowna rodziną.
Ja tak nie potrafiłam. Za każdym razem gdy widziałam Niklausa przypominałam sobie martwe ciało mojej siostry. A Elijah? Próbował stać się kochającym ojcem, wyjaśniał nam,jak mamy teraz żyć. Ale ja nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nas zabił. Nie chciałam być taka. Próbowałam się zabić, chciałam skończyć to cierpienie. Ale nawet tego nie mogłam zrobić, bowiem w reakcji na słońce moja skóra zaczynała piec nieprzyjemnie i robiły się oparzenia. Nic więcej. A gdy wyrwałam sobie serce obudziłam się dwie noce później z całkowicie nowym narządem. Tymczasem Elijah ciągle powtarzał, że w końcu zmienię podejście do mojego nowego życia, że to tylko kwestia czasu.
- Elijah jest naszym ojcem- wyjaśniła moja siostra.- Chce zadośćuczynić nam to, co zrobił i to, że go nie było. Chce już zawsze nam towarzyszyć.
- Ale ja nie chcę być z nim, rozumiesz? I nie chcę być z wami, jeśli będziecie mu tak bezgranicznie posłuszni- chciałam powiedzieć coś jeszcze,jednak przerwał mi męski głos.
- Nie mów czegoś, czego kiedykolwiek możesz żałować- Elijah, a z nim mój brat i jego rodzeństwo stanęli obok Eleny.
- Nie będę żałować tego, że cię nienawidzę. Że nienawidzę was wszystkich- powiedziałam z dziwnym dla mnie spokojem i, nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem, odbiegłam a słone łzy zaczęły płynąc mi po policzkach.
Biegłam, nawet nie patrząc dokąd. Chciałam po prostu uciec jak najszybciej od tego miejsca. Przestać czuć to co czuję, przestać się przejmować. Wiedziałam, że moja rodzina się mnie boi. Byłam jeszcze większym potworem niż oni. Miałam moc, nad którą chyba nie do końca panowałam. Byłam tym podekscytowana, a jednocześnie przerażona. Czasem bałam się samej siebie. Zabijanie ludzi zaczęło mi się podobać. Lubiłam czuć jak uchodzi z nich życie, słyszeć jak proszą o litość. Poza tym uwielbiałam moją magię. Po mojej przemianie stałam się silniejsza a wszystkie zaklęcia przychodziły mi z łatwością. Dlatego łatwiej było mi udawać, że nienawidzę swojej rodziny niż przyznać im się, że boję się ich zranić.
Lepiej byłoby im beze mnie, pomyślałam i w tym samym momencie podjęłam decyzję. Musiałam odejść od mojej rodziny.
Zawróciłam i pobiegłam z powrotem na polanę, na której nadal byli. Parę dni wcześniej próbowałam użyć swojej hipnozy na Elenie i Enzo, a tymczasem okazało się, że potrafię zauroczyć także Elijah'a, Niklausa i Rebekah'ę. Wampiry spojrzały na mnie lekko zdziwione, a ja nie czekając ani chwili zaczęłam robić to, co miałam do zrobienia.
- Kocham was- powiedziałam, kierując swoje słowa do wszystkich- ale jestem niebezpieczna i nie mogę podróżować z wami. Dlatego odejdę, a wy mnie znienawidzicie.
- Nie możesz- zaczął Enzo, jednak zignorowałam go.
- Znienawidzicie mnie. Będziecie przekonani, że zabiłam całą wioskę. Że wybiłam ich wszystkich, a następnie zraniłam was, bo chcieliście mnie powstrzymać. Nigdy nie przypomnicie sobie, że było między nami coś dobrego- skończyłam wiedząc, że podziałało i uciekłam w nieznane. Byle jak najdalej od tego miejsca.





Przepraszam, że tak chaotycznie, ale nie wiedziałam jak porządnie przekazać to co chciałam. Mam nadzieję, ze się podoba :) 
Jak wrażenia po 6 odcinku TVD? ;)

2 komentarze:

  1. Rozdział mega, zresztą jak poprzednie. Uwielbiam twoją historię jest taka oryginalna i niepowtarzalna. Czekam na więcej. Buźka :*
    A tymczasem zaprasza do siebie: http://everythingxhasxchanged.blogspot.in :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zaskoczono rozdział był niesamowity ! :3
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń