sobota, 15 listopada 2014

Rozdział V

Ameryka, rok 1560

- Czy w czymś jeszcze panience pomóc?- spytała starsza kobieta zabierając ode mnie tacę z niedokończonym śniadaniem.
- Nie, dziękuję, możesz odejść- odprawiłam ją.
Kobieta wyszła, a po chwili przyszła druga, która miała pomóc mi się wykąpać i ubrać. A przy okazji miała dać mi krew prosto ze źródła. Wśród mieszkańców uchodziłam za zwykłą kobietę, więc nie mogłam po prostu wyjść do tłumu i przegryźć gardło jakiejkolwiek osobie, mimo że chciałam czasem to zrobić. Nie znosiłam ograniczeń i zasad. A przestrzeganie ich przychodziło mi z wielkim trudem. Pewnie dlatego co około dwa miesiące zmieniałam miejsce zamieszkania, w każdym z nich podając się za kogo innego. Po jakimś czasie,gdy moje ciało było już odświeżone, suknia dokładnie zasznurowana, a ja prawdziwie najedzona wyszłam z pokoju i udałam się do ogrodu na spacer. Przechadzałam się sama alejkami, jednak po chwili zobaczyłam znajomą twarz.
- Witaj najdroższa- długowłosy brunet podszedł do mnie i pocałował mnie delikatnie w usta. Z początku odwzajemniłam pocałunek, ale po chwili odsunęłam się od mężczyzny i rozejrzałam w popłochu dookoła.
- Nie możesz tego robić, Trevor. Dla ludzi jesteśmy rodzeństwem, pamiętasz?- przypomniałam brunetowi, który jednak nic sobie z moich słów nie zrobił.
No może oprócz upewnienia się, że nikt nas nie zobaczy. Pociągnął mnie za sobą w stronę żywopłotu, a następnie wziął w ramiona i powrócił do wcześniej przerwanej czynności. Westchnęłam z rozkoszą nie mogąc już dłużej ukrywać co do niego czuję i poddałam się jego pocałunkom. Byłam wdzięczna za to, że mam Trevora. Poznaliśmy się niecałe sto lat temu i od tego czasu wszędzie podróżowaliśmy razem. Początkowo tylko jako przyjaciele,w końcu jednak zakochaliśmy się w sobie. Nie mogliśmy niestety uchodzić jako małżeństwo, ponieważ wyglądaliśmy za młodo, a tak młode małżeństwa nie podróżowały bez rodzin. Tak więc byliśmy rodzeństwem, kuzynostwem itp. A w skrytości byliśmy kochankami. Trevor był jedynym, który wiedział o mnie wszystko. O tym kim jestem, jaka jest moja rola w historii i co zrobiłam mojej rodzinie. Podróżował ze mną za nimi i pomagał walczyć z niebezpieczeństwem.
- Kiedy stąd wyjeżdżamy?- spytał mężczyzna, gdy parę minut później szliśmy pod ramię w stronę domu.
- Za tydzień już nas tutaj nie będzie. Musimy tylko uczestniczyć w dzisiejszym balu, a potem spakujemy się i wyruszymy w dalszą drogę- wyjaśniłam.
- Do twojego rodzeństwa?- upewnił się Trevor. Potwierdziłam ruchem głowy i przypomniałam sobie kiedy ostatni raz ich widziałam. To było jakieś 20 lat temu. Byli wtedy w jakieś małej wiosce. Nadal trzymali się razem, więc nie było problemu z namierzeniem ich. Toczyli swoje spokojne życie na obrzeżach wioski udając kochającą się rodzinę. A w ich otoczeniu znów był ktoś, kto zagrażał ich bezpieczeństwu, a którego bez problemu się pozbyłam. Niepokoiły mnie jednak słowa wypowiedziane przez moje rodzeństwo gdy mnie widzieli. Powiedzieli, że pożałuję tego co zrobiłam dawno temu, a moja kara będzie bardzo bolesna. Zignorowałam je wtedy,ale teraz, gdy znów miałam ich zobaczyć, zaczęłam się zastanawiać nad ich sensem.
Reszta dnia, aż do balu minęła mi w przyjaznej atmosferze. Przejażdżka konna z córką naszego gospodarza, spacer po okolicy. Przyjaźnie i odrobinę nudnie. Przyłapywałam się na tym, że czasem tęskniłam do niebezpiecznych momentów mojego życia,których ostatnio faktycznie było niewiele. Wampiry, wilkołaki i czarownice bali się mnie i nie zbliżali się do mnie ani do mojej rodziny. Po tym jak wybijałam każdego kto chciał skrzywdzić kogoś na kim mi zależało liczna chętnych do przejęcia władzy wyraźnie zmalała. No ale cóż, jakoś musiałam przetrwać tą nudę. Głównie z tego powodu brałam udział w różnych balach. Takich jak ten, na którym właśnie byłam. I mimo że zabawa nie była jakaś wykwintna, to starałam się czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. W czym pomagał mi mój kochany 'brat'. Rozmawialiśmy z innymi gośćmi balu, tańczyliśmy, jedliśmy i piliśmy. I wszystko przebiegłoby zapewne w takiej nudnej atmosferze, gdybym nagle nie zobaczyła osób, których nie spodziewałam się tu zobaczyć. Kończyliśmy właśnie tańczyć i schodziliśmy z parkietu, gdy zobaczyłam inną parę, która dopiero zaczynała tańczyć.
- Enzo i Elena- szepnęła cicho tak,żeby tylko Trevor to usłyszał i zapatrzyłam się zaskoczona w moje prawdziwe rodzeństwo.


*****

PISANE Z PUNKTU WIDZENIA ELENY

Tańczyłam z Enzo wypatrując Kateriny. Przyjechaliśmy tutaj tylko po to żeby ja zobaczyć. Albo raczej żeby zemścić się za to, co zrobiła mi setki lat temu. Zauważyłam ją jak stała z jakimś mężczyzna i obserwowali nas. Przyjrzałam się dokładnie brunetowi i rozpoznałam towarzysza Kateriny sprzed 20 lat.
Skoro przez 20 lat nadal jest z nim, to oznacza że musi łączyć ich jakaś głębsza więź, pomyślałam. W takim razie dobrze myślałam.
- Podejdźmy do nich- szepnęłam do ucha bratu.
Schodząc z parkietu spojrzałam na ojca i jego rodzeństwo stojące w tłumie. Nigdy się nie rozstawaliśmy,teraz także przyjechaliśmy razem.
- Katerina- powitałam chłodno siostrę, która stała objęta przez jej towarzysza.
- Elena, Enzo- siostra odpowiedziała na powitanie, robiąc nawet delikatny ukłon w kierunku mojego brata. Cała jej postawa pokazywała jednak, że jej stosunek do nas jest co najmniej lekceważący.
- Może przedstawisz nam swojego towarzysza?- spytał Enzo intensywnie patrząc w oczy bruneta.
- Oczywiście. Trevor, to jest mój brat Enzo i moje siostra Elena- zaczęła nas przedstawiać, a jej głos ociekał sarkazmem- Enzo, Elena to mój przyjaciel Trevor. Mieliście już okazję się poznać gdy ostatnio się widzieliśmy. Chociaż nie, wtedy tylko zabijaliśmy,nie mieliśmy czasu na rozmowy towarzyskie- powiedziała, potwierdzając swoimi słowami moje mniemanie o niej.
- Pozwolisz, ze za chwilę dołączy do nas ojciec?- dorzuciłam, sprawdzając jej reakcję.
- Ojciec?- wydusiła z siebie, rozglądając się dookoła z lekkim przestrachem. Po chwili odwróciła się do bruneta i spojrzała na niego.
- Po co tu jesteście?- zwróciła się do nas nie odwracając od niego wzroku.
- Mamy chyba niedokończone sprawy- w głosie Enzo brzmiała wyraźna groźba, wyraźniejsza przez to z jaką intensywnością mój brat patrzył na Trevora.
- Powinniśmy iść- tym razem w głosie Kateriny brzmiał wyraźny strach. Pociągnęła towarzysza za rękę i, nie żegnając się z nami, skierowali się w stronę ogrodu.
Razem z Enzo i resztą rodziny, która dołączyła do nas ruszyliśmy za nimi. Szliśmy cicho, wiedząc, że Katerina wie o naszej obecności. W pewnym momencie ruszyłam w wampirzym tempie o przodu i, tak jak moja siostra paręset lat temu, tak ja teraz wyrwałam serce jej towarzyszowi. Z niemałą satysfakcją patrzyłam jak jego ciało osuwa się na ziemię, a na twarzy Kateriny widnieje przerażenie. Brunetka rzuciła się do jego ciała krzycząc jego imię, a ja stałam i uśmiechałam się.
- Teraz widzisz jak boli, gdy zabierasz komuś kogoś, kto jest dla niego ważny- powiedziałam z zadowoleniem. W końcu się zemściłam.



*****


KATERINA

Zabiła go. Tak po prostu wyrwała mu serce. Klęczałam nad martwym ciałem Trevora, a łzy płynęły mi po twarzy.
- Jak mogłaś to zrobić?- spytałam, a emocje brały we mnie górę. Zabiła kogoś kogo kocham. Bo ja zabrałam jej kogoś, kto chciał ją zabić. Chciałam wstać i, rękoma w krwi Trevora, rozerwać jej ciało na kawałki. Nie miała prawa tego zrobić. Ja ją ocaliłam, a ona zabiła miłość mojego życia. Wstałam i zrobiłam krok do przodu, a z twarzy Eleny zniknęło całe zadowolenie. Reszta mojej rodziny, stojąca z tyłu spojrzała po sobie i chciała zrobić krok do przodu,ale uniemożliwiłam im to, tworząc niewidzialną barierę, której nie mogli ominąć.
- Zabiłaś kogoś, kto był dla mnie najważniejszy- syknęłam,zbliżając się do niej o następny krok.
- Bo ty zrobiłaś to samo- z jej głos nie znikała pewność siebie,jednak wyraz twarzy mówił zupełnie co innego.
- Zabiłam go, bo inaczej on zabiłby ciebie. I Enzo i całą naszą rodzinę- powiedziałam, łamiąc swoją zasadę, że nigdy nie zdradzę im dlaczego ich śledzę.
- Zabiłby nas? Dlaczego?
- Bo tylko w ten sposób mógłby dostać mnie. Tak samo było 20 lat temu. Zabijam ludzi z waszego otoczenia, bo oni wszyscy chcą wam coś zrobić. Inaczej zostawiłabym was w spokoju- mówiłam robiąc krok za krokiem w jej stronę.- A teraz sama ciebie zabiję, bo wyrwałaś Trevorowi serce- dodałam i odrzuciłam ją w kierunku najbliższego drzewa.
Chciałam zakończyć to szybko i zabić ją za pomocą jednego małego zaklęcia, jednak obok mnie pojawiła się moja przodkini.
- Córko nie rób czegoś, czego będziesz potem żałować- powiedziała spokojnie, czym przypomniała mi słowa Elijaha.
Jeśli zabiję ją teraz, gdy się uspokoję będę miała wyrzuty sumienia, pomyślałam trzeźwo i odetchnęłam parę razy głęboko. Nie mogłam tego zrobić. Była moją siostrą, nawet jeśli teraz chciałam jej wyrwać serce. Spojrzałam najpierw na Elenę, potem na ojca, brata,Niklausa i Rebekhę.
- Już nigdy więcej mnie nie zobaczycie. Dam wam spokój i nie będę go burzyć. Żegnajcie- odezwałam się, po czym opuściłam barierę i odeszłam, magicznie przenosząc ciało Trevora do domu.


Czyta to w ogóle ktoś? Ten rozdział mi samej się nie podoba, ale to jest ważne dla późniejszych wydarzeń. Mam nadzieje, że nie jest aż tak źle :) Byłabym wdzięczna za jakiekolwiek komentarze :)


5 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle mega :D
    "Już nigdy mnie nie zobaczycie" troche mną hmm wstrząsneło z braku lepszego słowa.
    Nooo :D
    Czekam na nastepne :p

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny naprawdę, jest mało blogów, które tak wciągają <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam na kolejne rozdziały :) .

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem tu świeżakiem i jakiś czas temu nadrobiłam rozdziały, a dziś mając troche więcej czasu postanowiłam coś tu naskrobać, bo wiem jakie komentarze są ważne. Świetny styl pisania. Cudownie wszystko opisujesz, dialogi są logiczne. Jedyne do czego mogę się przyczepić to do tego, że odcinki są strasznie krótkie! :D Czytam, czytam a tu już koniec ;c . Ale tak to jestem na tak! Mogłabym prosić żebyś poinformowala mnie na blogu o nowym rozdzial? Dodaję blog do polecanych u mnie.

    Zapraszam do mnie na 19 rozdział "Kocham Cię, naprawdę.". Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
    http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń