Ameryka, rok 1560
- Czy w czymś jeszcze
panience pomóc?- spytała starsza kobieta zabierając ode mnie tacę
z niedokończonym śniadaniem.
- Nie, dziękuję, możesz
odejść- odprawiłam ją.
Kobieta wyszła, a po chwili
przyszła druga, która miała pomóc mi się wykąpać i ubrać. A
przy okazji miała dać mi krew prosto ze źródła. Wśród
mieszkańców uchodziłam za zwykłą kobietę, więc nie mogłam po
prostu wyjść do tłumu i przegryźć gardło jakiejkolwiek osobie,
mimo że chciałam czasem to zrobić. Nie znosiłam ograniczeń i
zasad. A przestrzeganie ich przychodziło mi z wielkim trudem. Pewnie
dlatego co około dwa miesiące zmieniałam miejsce zamieszkania, w
każdym z nich podając się za kogo innego. Po jakimś czasie,gdy
moje ciało było już odświeżone, suknia dokładnie zasznurowana,
a ja prawdziwie najedzona wyszłam z pokoju i udałam się do ogrodu
na spacer. Przechadzałam się sama alejkami, jednak po chwili
zobaczyłam znajomą twarz.
- Witaj najdroższa-
długowłosy brunet podszedł do mnie i pocałował mnie delikatnie w
usta. Z początku odwzajemniłam pocałunek, ale po chwili odsunęłam
się od mężczyzny i rozejrzałam w popłochu dookoła.
- Nie możesz tego robić,
Trevor. Dla ludzi jesteśmy rodzeństwem, pamiętasz?- przypomniałam
brunetowi, który jednak nic sobie z moich słów nie zrobił.
No może oprócz upewnienia
się, że nikt nas nie zobaczy. Pociągnął mnie za sobą w stronę
żywopłotu, a następnie wziął w ramiona i powrócił do wcześniej
przerwanej czynności. Westchnęłam z rozkoszą nie mogąc już
dłużej ukrywać co do niego czuję i poddałam się jego
pocałunkom. Byłam wdzięczna za to, że mam Trevora. Poznaliśmy
się niecałe sto lat temu i od tego czasu wszędzie podróżowaliśmy
razem. Początkowo tylko jako przyjaciele,w końcu jednak
zakochaliśmy się w sobie. Nie mogliśmy niestety uchodzić jako
małżeństwo, ponieważ wyglądaliśmy za młodo, a tak młode
małżeństwa nie podróżowały bez rodzin. Tak więc byliśmy
rodzeństwem, kuzynostwem itp. A w skrytości byliśmy kochankami.
Trevor był jedynym, który wiedział o mnie wszystko. O tym kim
jestem, jaka jest moja rola w historii i co zrobiłam mojej rodzinie.
Podróżował ze mną za nimi i pomagał walczyć z
niebezpieczeństwem.
- Kiedy stąd wyjeżdżamy?-
spytał mężczyzna, gdy parę minut później szliśmy pod ramię w
stronę domu.
- Za tydzień już nas tutaj
nie będzie. Musimy tylko uczestniczyć w dzisiejszym balu, a potem
spakujemy się i wyruszymy w dalszą drogę- wyjaśniłam.
- Do twojego rodzeństwa?-
upewnił się Trevor. Potwierdziłam ruchem głowy i przypomniałam
sobie kiedy ostatni raz ich widziałam. To było jakieś 20 lat temu.
Byli wtedy w jakieś małej wiosce. Nadal trzymali się razem, więc
nie było problemu z namierzeniem ich. Toczyli swoje spokojne życie
na obrzeżach wioski udając kochającą się rodzinę. A w ich
otoczeniu znów był ktoś, kto zagrażał ich bezpieczeństwu, a
którego bez problemu się pozbyłam. Niepokoiły mnie jednak słowa
wypowiedziane przez moje rodzeństwo gdy mnie widzieli. Powiedzieli,
że pożałuję tego co zrobiłam dawno temu, a moja kara będzie
bardzo bolesna. Zignorowałam je wtedy,ale teraz, gdy znów miałam
ich zobaczyć, zaczęłam się zastanawiać nad ich sensem.
Reszta dnia, aż do balu
minęła mi w przyjaznej atmosferze. Przejażdżka konna z córką
naszego gospodarza, spacer po okolicy. Przyjaźnie i odrobinę
nudnie. Przyłapywałam się na tym, że czasem tęskniłam do
niebezpiecznych momentów mojego życia,których ostatnio faktycznie
było niewiele. Wampiry, wilkołaki i czarownice bali się mnie i nie
zbliżali się do mnie ani do mojej rodziny. Po tym jak wybijałam
każdego kto chciał skrzywdzić kogoś na kim mi zależało liczna
chętnych do przejęcia władzy wyraźnie zmalała. No ale cóż,
jakoś musiałam przetrwać tą nudę. Głównie z tego powodu brałam
udział w różnych balach. Takich jak ten, na którym właśnie
byłam. I mimo że zabawa nie była jakaś wykwintna, to starałam
się czerpać z tego jak najwięcej przyjemności. W czym pomagał mi
mój kochany 'brat'. Rozmawialiśmy z innymi gośćmi balu,
tańczyliśmy, jedliśmy i piliśmy. I wszystko przebiegłoby zapewne
w takiej nudnej atmosferze, gdybym nagle nie zobaczyła osób,
których nie spodziewałam się tu zobaczyć. Kończyliśmy właśnie
tańczyć i schodziliśmy z parkietu, gdy zobaczyłam inną parę,
która dopiero zaczynała tańczyć.
- Enzo i Elena- szepnęła
cicho tak,żeby tylko Trevor to usłyszał i zapatrzyłam się
zaskoczona w moje prawdziwe rodzeństwo.
*****
PISANE Z PUNKTU WIDZENIA
ELENY
Tańczyłam z Enzo
wypatrując Kateriny. Przyjechaliśmy tutaj tylko po to żeby ja
zobaczyć. Albo raczej żeby zemścić się za to, co zrobiła mi
setki lat temu. Zauważyłam ją jak stała z jakimś mężczyzna i
obserwowali nas. Przyjrzałam się dokładnie brunetowi i rozpoznałam
towarzysza Kateriny sprzed 20 lat.
Skoro przez 20 lat nadal
jest z nim, to oznacza że musi łączyć ich jakaś głębsza więź,
pomyślałam. W takim razie dobrze myślałam.
- Podejdźmy do nich-
szepnęłam do ucha bratu.
Schodząc z parkietu
spojrzałam na ojca i jego rodzeństwo stojące w tłumie. Nigdy się
nie rozstawaliśmy,teraz także przyjechaliśmy razem.
- Katerina- powitałam
chłodno siostrę, która stała objęta przez jej towarzysza.
- Elena, Enzo- siostra
odpowiedziała na powitanie, robiąc nawet delikatny ukłon w
kierunku mojego brata. Cała jej postawa pokazywała jednak, że jej
stosunek do nas jest co najmniej lekceważący.
- Może przedstawisz nam
swojego towarzysza?- spytał Enzo intensywnie patrząc w oczy
bruneta.
- Oczywiście. Trevor, to
jest mój brat Enzo i moje siostra Elena- zaczęła nas przedstawiać,
a jej głos ociekał sarkazmem- Enzo, Elena to mój przyjaciel
Trevor. Mieliście już okazję się poznać gdy ostatnio się
widzieliśmy. Chociaż nie, wtedy tylko zabijaliśmy,nie mieliśmy
czasu na rozmowy towarzyskie- powiedziała, potwierdzając swoimi
słowami moje mniemanie o niej.
- Pozwolisz, ze za chwilę
dołączy do nas ojciec?- dorzuciłam, sprawdzając jej reakcję.
- Ojciec?- wydusiła z
siebie, rozglądając się dookoła z lekkim przestrachem. Po chwili
odwróciła się do bruneta i spojrzała na niego.
- Po co tu jesteście?-
zwróciła się do nas nie odwracając od niego wzroku.
- Mamy chyba niedokończone
sprawy- w głosie Enzo brzmiała wyraźna groźba, wyraźniejsza
przez to z jaką intensywnością mój brat patrzył na Trevora.
- Powinniśmy iść- tym
razem w głosie Kateriny brzmiał wyraźny strach. Pociągnęła
towarzysza za rękę i, nie żegnając się z nami, skierowali się w
stronę ogrodu.
Razem z Enzo i resztą
rodziny, która dołączyła do nas ruszyliśmy za nimi. Szliśmy
cicho, wiedząc, że Katerina wie o naszej obecności. W pewnym
momencie ruszyłam w wampirzym tempie o przodu i, tak jak moja
siostra paręset lat temu, tak ja teraz wyrwałam serce jej
towarzyszowi. Z niemałą satysfakcją patrzyłam jak jego ciało
osuwa się na ziemię, a na twarzy Kateriny widnieje przerażenie.
Brunetka rzuciła się do jego ciała krzycząc jego imię, a ja
stałam i uśmiechałam się.
- Teraz widzisz jak boli,
gdy zabierasz komuś kogoś, kto jest dla niego ważny- powiedziałam
z zadowoleniem. W końcu się zemściłam.
*****
KATERINA
Zabiła go. Tak po prostu
wyrwała mu serce. Klęczałam nad martwym ciałem Trevora, a łzy
płynęły mi po twarzy.
- Jak mogłaś to zrobić?-
spytałam, a emocje brały we mnie górę. Zabiła kogoś kogo
kocham. Bo ja zabrałam jej kogoś, kto chciał ją zabić. Chciałam
wstać i, rękoma w krwi Trevora, rozerwać jej ciało na kawałki.
Nie miała prawa tego zrobić. Ja ją ocaliłam, a ona zabiła
miłość mojego życia. Wstałam i zrobiłam krok do przodu, a z
twarzy Eleny zniknęło całe zadowolenie. Reszta mojej rodziny,
stojąca z tyłu spojrzała po sobie i chciała zrobić krok do
przodu,ale uniemożliwiłam im to, tworząc niewidzialną barierę,
której nie mogli ominąć.
- Zabiłaś kogoś, kto był
dla mnie najważniejszy- syknęłam,zbliżając się do niej o
następny krok.
- Bo ty zrobiłaś to samo-
z jej głos nie znikała pewność siebie,jednak wyraz twarzy mówił
zupełnie co innego.
- Zabiłam go, bo inaczej on
zabiłby ciebie. I Enzo i całą naszą rodzinę- powiedziałam,
łamiąc swoją zasadę, że nigdy nie zdradzę im dlaczego ich
śledzę.
- Zabiłby nas? Dlaczego?
- Bo tylko w ten sposób
mógłby dostać mnie. Tak samo było 20 lat temu. Zabijam ludzi z
waszego otoczenia, bo oni wszyscy chcą wam coś zrobić. Inaczej
zostawiłabym was w spokoju- mówiłam robiąc krok za krokiem w jej
stronę.- A teraz sama ciebie zabiję, bo wyrwałaś Trevorowi serce-
dodałam i odrzuciłam ją w kierunku najbliższego drzewa.
Chciałam zakończyć to
szybko i zabić ją za pomocą jednego małego zaklęcia, jednak obok
mnie pojawiła się moja przodkini.
- Córko nie rób czegoś,
czego będziesz potem żałować- powiedziała spokojnie, czym
przypomniała mi słowa Elijaha.
Jeśli zabiję ją teraz,
gdy się uspokoję będę miała wyrzuty sumienia, pomyślałam
trzeźwo i odetchnęłam parę razy głęboko. Nie mogłam tego
zrobić. Była moją siostrą, nawet jeśli teraz chciałam jej
wyrwać serce. Spojrzałam najpierw na Elenę, potem na ojca,
brata,Niklausa i Rebekhę.
- Już nigdy więcej mnie
nie zobaczycie. Dam wam spokój i nie będę go burzyć. Żegnajcie-
odezwałam się, po czym opuściłam barierę i odeszłam, magicznie
przenosząc ciało Trevora do domu.
Czyta to w ogóle ktoś? Ten
rozdział mi samej się nie podoba, ale to jest ważne dla
późniejszych wydarzeń. Mam nadzieje, że nie jest aż tak źle :)
Byłabym wdzięczna za jakiekolwiek komentarze :)
Rozdział jak zwykle mega :D
OdpowiedzUsuń"Już nigdy mnie nie zobaczycie" troche mną hmm wstrząsneło z braku lepszego słowa.
Nooo :D
Czekam na nastepne :p
O matko! Cudowny! Piękny!
OdpowiedzUsuńFantastyczny naprawdę, jest mało blogów, które tak wciągają <3
OdpowiedzUsuńSuper czekam na kolejne rozdziały :) .
OdpowiedzUsuńJestem tu świeżakiem i jakiś czas temu nadrobiłam rozdziały, a dziś mając troche więcej czasu postanowiłam coś tu naskrobać, bo wiem jakie komentarze są ważne. Świetny styl pisania. Cudownie wszystko opisujesz, dialogi są logiczne. Jedyne do czego mogę się przyczepić to do tego, że odcinki są strasznie krótkie! :D Czytam, czytam a tu już koniec ;c . Ale tak to jestem na tak! Mogłabym prosić żebyś poinformowala mnie na blogu o nowym rozdzial? Dodaję blog do polecanych u mnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 19 rozdział "Kocham Cię, naprawdę.". Zapraszam do czytania i komentowania. Pozdrawiam Victoria G.
http://i-will-be-your-star.blog.onet.pl