29 dni. Tyle czas upłynęło
odkąd poznaliśmy Elijah'a i jego rodzeństwo. I tyle czasu minęło
od dnia naszej śmierci. Albo przynajmniej połowicznej śmierci.
Po tym jak Elijah skręcił
mi kark obudziłam się w jakieś ciemnej jaskini. Początkowo
zdezorientowana szybko zdałam sobie sprawę, że nie jestem tam
sama. I, faktycznie, w jednym rogu siedzieli Elena i Enzo, a po
przeciwległej stronie nasi mordercy rozmawiali o czymś
przyciszonymi głosami. Pełna jakieś wewnętrznej siły wstałam i
podbiegłam do rodzeństwa z prędkością, która mnie przeraziła.
- Nic wam nie jest?-
spytałam, na co przecząco pokręcili głowami. Odetchnęłam z ulgą
i chciałam powiedzieć coś jeszcze, jednak zamarłam, bo poczułam
najcudowniejszy zapach pod słońcem. Nie myśląc w ogóle ruszyłam
do miejsca skąd pochodził i zasmakowałam czegoś, co od tej pory
miało już zawsze przytrzymywać mnie przy życiu. Dopiero parę
chwil później, gdy ktoś pociągnął mnie do tyłu zauważyłam,
że moje nienaturalnie długie zęby zatopione były w szyi
mężczyzny. Martwego już mężczyzny, z którego właśnie wypiłam
całą krew. Nie wiedząc do końca co się właśnie stało
odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z Niklausem.
- Spokojnie, Katerino, nic
się nie stało- powiedział miękko, co jeszcze bardziej wytrąciło
mnie z równowagi.
- Jak to nic się nie stało?
Jak możesz mówić, że nic się nie stało? Jestem potworem-
wybuchnęłam, nagle rozumiejąc wszystko. Wino o dziwnym smaku,
nadmierna prędkość, mężczyznę, któremu wypiłam krew-
Zamieniliście mnie i moje rodzeństwo w demony, o których
opowiadała nam matka. Kto wam pozwolił? Zabiliście nas, a teraz
mamy żywić się krwią. Mamy zabijać, tak jak wy zabijacie-
krzyczałam, chodząc po jaskini i kręcąc głową.
- Spokojnie, córko- Elijah
zatrzymał mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Zostaw mnie- krzyknęłam
i w myślach wypowiedziałam zaklęcie, które powinno posłać go na
ścianę. No właśnie, powinno. Bo według opowieści matki,
czarownica, która stała się demonem traciła magię. Dlatego
zamurowało mnie,gdy zaklęcie podziałało. Elijah znalazł się po
drugiej stronie jaskini, a ja spojrzałam zdziwiona na swoje ręce.
To niemożliwe, pomyślałam,
to wbrew prawom natury. Próbowałam zrozumieć dlaczego tak się
stało i skierowałam wzrok na swoje rodzeństwo. I Elena i Enzo
szeptali dobrze znane nam formułki, jednak nic się nie działo. Ja
również, przekonana, że to co stało się wcześniej to przypadek
wypowiedziałam pierwsze lepsze zaklęcie a po chwili, zgodnie z moja
wolą, na dworze zaczął padać deszcz. Poczułam na sobie
spojrzenia całej piątki wampirów. Przestraszone spojrzenia. Bali
się mnie, bo byłam demonem i posiadałam magię.
*****
- Katerino- z rozmyślań i
potoku wspomnień wyrwał mnie głos mojej siostry.- Czy ty nie
miałaś ćwiczyć?- spytała, wychodząc z cienia i wchodząc w
pełne słońce. Zgodnie z legendami powinna się spalić, ale dzięki
pierścieniom, które zrobiłam dla mojego rodzeństwa i dla siebie i
dzięki rzuconym na nie zaklęciom mogliśmy swobodnie pokazywać się
w środku dnia.
- Miałam- odpowiedziałam,
nadal tępo wpatrzona w drzewa. Byłam na polanie, na której
mogłabym swobodnie ćwiczyć, jednak to miejsce boleśnie
przypominało mi o miejscu gdzie matka uczyła nas magii, gdy byliśmy
mali. Niestety musieliśmy opuścić naszą wioskę, bo, jak
powiedział Niklaus, ludzie zaczęliby coś podejrzewać.- Spójrz,
ćwiczę- dodałam, spoglądając na nią i jednocześnie sprawiając,
że trawa przede mną zapaliła się, a po chwili ogień zgasł,
zostawiając ściółkę nietkniętą.
- Nie o to mi chodziło-
przybrała ton starszej siostry.- Miałaś ćwiczyć poważną magię,
bo ojciec twierdzi, że możesz być niebezpieczna- wyjaśniła
głosem, jakim matki zwracają się do swoich niesfornych potomków.
Zaśmiałam się nieprzyjemnie.
- Niebezpieczna? Mogłabym
zabić twojego ojca w sekundę. I to bez pomocy białego dębu. Poza
tym, denerwujesz mnie tym, że mówisz na niego „ojcze”. Jak
możesz nazywać ojcem swojego mordercę?- spytałam, jednak w moim
głosie nie było złości. Brzmiało w nim tylko rozgoryczenie i
niezrozumienie, jak w tak krótkim czasie moje rodzeństwo mogło
zacząć życie od początku z nową, cudowna rodziną.
Ja tak nie potrafiłam. Za
każdym razem gdy widziałam Niklausa przypominałam sobie martwe
ciało mojej siostry. A Elijah? Próbował stać się kochającym
ojcem, wyjaśniał nam,jak mamy teraz żyć. Ale ja nie potrafiłam
zrozumieć, dlaczego nas zabił. Nie chciałam być taka. Próbowałam
się zabić, chciałam skończyć to cierpienie. Ale nawet tego nie
mogłam zrobić, bowiem w reakcji na słońce moja skóra zaczynała
piec nieprzyjemnie i robiły się oparzenia. Nic więcej. A gdy
wyrwałam sobie serce obudziłam się dwie noce później z
całkowicie nowym narządem. Tymczasem Elijah ciągle powtarzał, że
w końcu zmienię podejście do mojego nowego życia, że to tylko
kwestia czasu.
- Elijah jest naszym ojcem-
wyjaśniła moja siostra.- Chce zadośćuczynić nam to, co zrobił i
to, że go nie było. Chce już zawsze nam towarzyszyć.
- Ale ja nie chcę być z
nim, rozumiesz? I nie chcę być z wami, jeśli będziecie mu tak
bezgranicznie posłuszni- chciałam powiedzieć coś jeszcze,jednak
przerwał mi męski głos.
- Nie mów czegoś, czego
kiedykolwiek możesz żałować- Elijah, a z nim mój brat i jego
rodzeństwo stanęli obok Eleny.
- Nie będę żałować
tego, że cię nienawidzę. Że nienawidzę was wszystkich-
powiedziałam z dziwnym dla mnie spokojem i, nie zaszczycając ich
nawet spojrzeniem, odbiegłam a słone łzy zaczęły płynąc mi po
policzkach.
Biegłam, nawet nie patrząc
dokąd. Chciałam po prostu uciec jak najszybciej od tego miejsca.
Przestać czuć to co czuję, przestać się przejmować. Wiedziałam,
że moja rodzina się mnie boi. Byłam jeszcze większym potworem niż
oni. Miałam moc, nad którą chyba nie do końca panowałam. Byłam
tym podekscytowana, a jednocześnie przerażona. Czasem bałam się
samej siebie. Zabijanie ludzi zaczęło mi się podobać. Lubiłam
czuć jak uchodzi z nich życie, słyszeć jak proszą o litość.
Poza tym uwielbiałam moją magię. Po mojej przemianie stałam się
silniejsza a wszystkie zaklęcia przychodziły mi z łatwością.
Dlatego łatwiej było mi udawać, że nienawidzę swojej rodziny niż
przyznać im się, że boję się ich zranić.
Lepiej byłoby im beze mnie,
pomyślałam i w tym samym momencie podjęłam decyzję. Musiałam
odejść od mojej rodziny.
Zawróciłam i pobiegłam z
powrotem na polanę, na której nadal byli. Parę dni wcześniej
próbowałam użyć swojej hipnozy na Elenie i Enzo, a tymczasem
okazało się, że potrafię zauroczyć także Elijah'a, Niklausa i
Rebekah'ę. Wampiry spojrzały na mnie lekko zdziwione, a ja nie
czekając ani chwili zaczęłam robić to, co miałam do zrobienia.
- Kocham was- powiedziałam,
kierując swoje słowa do wszystkich- ale jestem niebezpieczna i nie
mogę podróżować z wami. Dlatego odejdę, a wy mnie
znienawidzicie.
- Nie możesz- zaczął
Enzo, jednak zignorowałam go.
- Znienawidzicie mnie.
Będziecie przekonani, że zabiłam całą wioskę. Że wybiłam ich
wszystkich, a następnie zraniłam was, bo chcieliście mnie
powstrzymać. Nigdy nie przypomnicie sobie, że było między nami
coś dobrego- skończyłam wiedząc, że podziałało i uciekłam w
nieznane. Byle jak najdalej od tego miejsca.
Przepraszam, że tak
chaotycznie, ale nie wiedziałam jak porządnie przekazać to co
chciałam. Mam nadzieję, ze się podoba :)
Jak wrażenia po 6 odcinku TVD? ;)
Rozdział mega, zresztą jak poprzednie. Uwielbiam twoją historię jest taka oryginalna i niepowtarzalna. Czekam na więcej. Buźka :*
OdpowiedzUsuńA tymczasem zaprasza do siebie: http://everythingxhasxchanged.blogspot.in :)
Jestem zaskoczono rozdział był niesamowity ! :3
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :)